W historii wybuchów społecznego niezadowolenia, które co pewien czas targały PRL-em, wydarzenia marca 1968 r. zajmują miejsce szczególne. Ich osią stał się studencki bunt przeciw cenzurze i zakłamaniu partyjnej propagandy.
W wiecach, demonstracjach ulicznych i strajkach okupacyjnych wzięło udział co najmniej kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi. Pokolenie to dorastało w Polsce socjalistycznej i w swej ogromnej większości akceptowało nowe zasady ustrojowe.
Podczas gdy w Poznaniu w roku 1956 skandowano „precz z ruską demokracją”, protestujący studenci pisali na transparentach „Socjalizm to nie pałki”, bo to właśnie socjalizm miał w ich opinii gwarantować prawdziwą wolność słowa, jawność życia publicznego i sprawiedliwość społeczną.
W Polsce Ludowej prawo do definiowania, czym jest socjalizm, miała jednak tylko partia, a dla kierownictwa PZPR marcowy ferment był kontrrewolucją.
Kazimierz Kąkol, jeden z partyjnych ideologów, pisał w tygodniku „Prawo i Życie”: „Mieliśmy do czynienia z próbą uderzenia w kierownictwo, z którym wiąże się słusznie wybór i stabilność decyzji politycznych określających nasze miejsce i naszą postawę w obozie socjalistycznym, z próbą – chyba z ośrodkami syjonistycznymi usiłowała w sposób zorganizowany doprowadzić, pod hasłami patriotycznymi i demokratycznymi, do takiego nasilenia manifestacji i starć ulicznych, które musiałyby uczynić otwartym problemem kontynuacji rządzenia”.
Pacyfikacja studenckiego buntu zajęła władzy niespełna trzy tygodnie.
W okresie od 8 do 27 marca milicja zatrzymała 2591 osób, spośród których 749 postawiono przed sądami i kolegiami do spraw wykroczeń. Z uczelni relegowano 317 studentów, a około 600 mężczyzn powołano w specjalnym trybie do wojska.